środa, 15 czerwca 2016

dwudziesty

Norweska kadra już powróciła po Turnieju Czterech Skoczni, które wygrał nie kto inny jak Prevc. Równało się to z tym, że mój, nasz spokój się skończył. Wrócił Forfang. Wracam do treningów...
Pamięć Miriam dalej stoi na tym samym poziomie. Przynajmniej tak to wygląda, bo nic nie mówiła o jakichkolwiek zmianach. Nie potrafiłem określić, czy to mnie cieszy, czy nie.
Nieszczerość wobec niej była naprawdę nieuczciwa, ale... Ale byłem myśli, że to było odpowiedniejszym rozwiązaniem. Cóż, po wiadomości od Johanna ta myśl się zmieniła...
Johann: Swoje zrobiłem. Jesteś skończony.
Zmroziło mnie, odczytując tę wiadomość. Skończony? Niby jak? Wcześniejsze SMSy, w porównaniu z tym nie tobiły na mnie takiego wrażenia...
ja: o co Ci, do cholery, chodzi?
Na odpowiedź czekałem niecałą minutę, a to zdanie... To zdanie mnie rozbiło.
Johann: Miriam Cię nienawidzi.
Miriam mnie nienawidzi? Jakim cudem? 
Poczułem, jak moje serce pęka tak, jak rozbite lustro. Musiał jej powiedzieć, albo... Albo przypomniała sobie o tym wszystkim. To są jedyne opcje. Żadnej innej nie widzę.
Nie mogę tego tak zostawić. Po prostu nie mogę. Muszę jej pokazać, że udało mi się, uwolniłem się od tego świństwa, jakie zaburzyło nasz spokój. Muszę jej udowodnić, że jestem kimś innym.
Zgarnąłem z komody zdjęcia, jakie nie znalazły się w jednym z albumów, albo na ścianie. Pośród nich ujrzałem białą kartkę... To mnie na chwilę zatrzymało.
Kolejna zbitka liter. Pisana ręcznie. Ten charakter pisma... Te idealnie równe literki... Wiadomość od Miriam... Niby z jakiego okresu czasu?
"Musisz zrobić wszystko, abym sobie Ciebie przypomniała. 04.12.15."
Przecież wtedy Miriam była w śpiączce. Więc niby...niby jak? Zjawiska paranormalne... przecież one nie istnieją.
Nie. Właśnie, że one istnieją. 
Po jej wypadku działo się tyle rzeczy, o których nikt nigdy by nie śnił. Ten chłód, te latające książki i donniczki. To mi się nie śniło, bo naprawdę sprzątałem te wszystkie rzeczy. Ona czuwała nade mną. Czuwała, abym nie odpieprzył żadnej głupoty. Ale jaki to ma sens, skoro teraz tego nie pamięta?
Więc ta wiadomość nie jest przypadkiem. Muszę zrobić wszystko, aby przypomniała sobie każdą dobrą chwilę, jaką razem przeżyliśmy. Musi uwierzyć w moją przemianę. Boję się jej utraty... Nie zniosę jej po raz drugi.
Wsadziłem kartkę z powrotem pośród fotografie, ukazujące naszą dwójkę. Starałem się, pomimo tych dragów. Jednakże to... To nie wystarczyło.

- I co tu jeszcze robisz? - warknął Forfang, gdy tylko zjawiłem się przed jego mieszkaniem.
- Co jej, palancie, powiedziałeś - syknąłem, na chama wchodząc do środka. Próbował się postawić, ale cóż. To on był tu tym spokojniejszym, a co za tym idzie, wątlejszym. Nie stanowił dla mnie żadnego problemu.
- A co miałem powiedzieć? Przekazałem jej samą prawdę. To, czego Ty się bałeś powiedzieć.
Fakt, bałem się. I co z tego. Strach jest ludzką rzeczą. Aczkolwiek... Wiem, że powinienem postąpić inaczej. Ale nie potrafiłem. Nie chciałem, aby stało się to, co sprowokował Johann.
- Twoja gra w tym teatrze dobiegła końca, Tande. Twoja szansa na naprawę swoich błędów uleciała. I już nigdy nie wróci.
Patrzył się na mnie nienawistnym spojrzeniem, przyparty do ściany. Zaciskałem palce na jego ramionach, zaciskając szczęki do granic możliwości.
Myśli, że co? Że teraz jemu uda się to wszystko zrobić?
- Chyba Tobie także się nie udało - trafnie go rozszyfrowałem. Zmalała jego hardość i pewność siebie. Nie uzyskał tego, czego chciał. A on z porażką nie potrafił się pogodzić.
- To tylko kwestia czasu. Będę przy niej tak, jak wtedy, kiedy Ty byłeś na haju. To u mnie szukała wsparcia i schronienia, którego nie otrzymała od Ciebie.
Te słowa bolały, ale były prawdą. Schrzaniłem to wszystko, wiem. Ale od tego jest druga szansa, prawda? Chociaż u mnie... Tych szans było sporo.
- Nigdy Ci się nie uda.
- Tobie tak samo - cwaniacki uśmieszek znów powrócił w łaski. Prychnąłem pod nosem. - Jesteś dla niej zerem, przeszłością, jakiej nie pamięta. I jakiej nie będzie pamiętać.
- Jeszcze się zdziwisz - rozluźniłem uścisk i bez słowa skierowałem się w stronę wyjścia. Jeszcze się zdziwi, tym razem mi się uda, a on... On znów będzie na straconej pozycji.
Był późny wieczór, a ja jak idiota jechałem do szpitala. Do niej. Na fotelu obok mnie walały się zdjęcia i ta kartka.
Musiałem załatwić to jak najszybciej. Nieważne, że czas wizyt najprawdopodobniej dobiegł końca. Nie mogłem tego tak zostawić...
W dodatku zaczynało sypać śniegiem. Jeszcze tego mi brakowało do pełni szczęścia. Spuściłem nogę z gazu, aby nie spowodować kolizji.
W końcu znalazłem się pod szpitalem. Mieszkanie na przedmieściach ma swoje plusy oraz minusy... Zgarnąłem fotografie z skórzanego fotela i opuściłem mojego Mercedesa. Pospiesznym krokiem skierowałem się w stronę gmachu szpitala, a następnie na oddział, w którym przebywała. Dookoła pełno oszklonych sal, z których wszystko było widać. Zatrzymałem się przed salą numer 9, w której się znajdowała.
Zgaszone światło. A na środku wielkie łóżko, w którym wyglądała jakby się zatapiała - była taka drobna. Momentami bałem się jej dotknąć, aby jej czegoś nie uszkodzić... Chciałem tam wejść, powiedzieć jej to wszystko twarzą w twarz.
Zaciskałem w palcach nasze zdjęcia. Ledwo wstrzymywałem się z okazaniem swojej słabości kolejny raz. Nie postąpiłem fair, ale chciałem się nacieszyć nią, nim wszystko znów zacznie się chrzanić...
- Daniel... Nie powinieneś tu być - na moim ramieniu dłoń położyła Maren, jedna z pielęgniarek. Zdążyła tu podjąć pracę przed wypadkiem Miriam. Jest od niej niewiele starsza, więc bez problemu złapały konktakt.
- Zdążyła Ci wszystko powiedzieć, prawda?
- Tak. I prosiła mnie o to, abym nie pozwoliła Ci się do niej zbliżać - zacisnąłem wargi, a pojedyncza łza niechcący wydostała się z kącika oka. Szybko ją starłem, aby nikt jej nie zauważył.
- Daj jej to, proszę - szepnąłem, przekazując jej trzymane przeze mnie zdjęcia. - Musi to w końcu zobaczyć.




zebrał się. w końcu się zebrał. nie za późno przypadkiem? :) hehe, lubię trzymać w niepewności dosłownie do końca XD


7 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Ja wiedziałam, że tak będzie.. teraz Miriam nie chce widzieć Daniela i to wszystko przez kogo? Przez Johanna.. zwymyślałabym go tu, ale nie wypada :)
    Mam nadzieję, że chociaż te zdjęcia.. że to pomoże dziewczynie sobie trochę przypomnieć, bo inaczej.. no biedny Daniel.
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No dlaczego urywasz w takim momencie?! Tupam nogą. Obrażam się.

    Tande w końcu się zebrał. No cholera, czemu tak późno?! Człowieku, spieprzyłeś 😔
    Ale da się to jednak jeszcze naprawić, prawda? I hope so.
    A Forfang mnie naprawdę irytuje... 😑

    Czekam na następny! 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Rozdział jest świetny jak zwykle, ale... w takich momentach się kurczę pieczone nie kończy! Serducha nie masz, naprawdę... :D
    Dobrze, że Daniel zebrał się na odwagę i w końcu coś robi, ale... no nie wiem, czy przypadkiem nie jest na to za późno? Bo obawiam się, że niestety tak właśnie jest. Ale oby te zdjęcia coś pomogły. W nich chyba jedyna nadzieja.
    A Johann niech idzie stąd jak najdalej i nie wraca. Wkurza mnie jak mało kto ostatnio. Same problemy przez niego.
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie, nie, nie :'((((((((((
    Ja się nie zgadzam :((((
    Biedny Laczuś :'(
    Teraz się nie może poddać ❤❤
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie wierzę, ale tu robisz film akcji, moja droga! Wszystko tutaj jest i d e a l n e, a każdy opis trafił w sedno.

    przeraża mnie to, że z Johanna robisz takiego chujka, no ale cóż, mus to mus XD Gdyby taki był w rzeczywistości, to zapewne dostałby ode mnie laczkiem. Gdy Dani wparował tam do niego, to aż usiadłam wygodniej, bo byłam pewna, że zaraz mu przyłoży, a tu nie.
    Niby przykro mi, że Tandex teraz sobie cierpi, ale - na Boga! - zachowywał się jak dziki zwierz i wcale nie myślał nad tym, co robić. Za gapowe się płaci.
    W sumie to jestem całkiem pewna, że Miriam mu wybaczy, no chyba że postanowisz robić ten thriller dalej, a ja Ci wtedy walnę patelnią w pewną część ciała. Daniel to gupek leśny, ale zasługuje na szczęście. Miri też i mimo usilnych starań Johiego to właśnie u Tandego je znajdzie.

    Mam nadzieję, że nie obrazisz się, że tak krótko, ale muszę nadrobić jeszcze Drugą Opcję i Ivanka... zresztą Ty wiesz, co ja myślę o Twojej twórczości.

    Kocham

    OdpowiedzUsuń
  6. Omfg!
    Świetny rozdział *.*
    Do przewidzenia było to, że Miriam zareaguje tak, a nie inaczej, ale i tak moje serce się rozsypało :(
    Boże Forfang! Jakbym go tylko dorwała w swoje łapy! Grrrr
    Walcz Daniel! Walcz! Boże miej łaskę dla blondyna i zlituj się nad nim ...
    Mam nadzieję, że szybciutko się spotkamy w następnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Forfang, jesteś większym idiotą niż myślałam. Poważnie, mam ochotę mu coś zrobić... Ughh.
    Daniel, walcz! Przecież ja nie zniosę dłużej smutnego blondaska :cc
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń