środa, 22 czerwca 2016

dwudziesty pierwszy

Ta noc była...dziwna. Co najmniej dziwna. Momentami przerażająca, a chwilami... Chciałam, aby to wszystko było rzeczywistością.
Śniło mi się potwornie dużo rzeczy, które po dłuższym namyśle łączyły się w piekielną całość. Było tam... potwornie dużo Daniela. I to w najróżniejszych postaciach - zaczynając od tych przyjemnych, a kończąc... kończąc w tych najgorszych. Jeśli miałam wierzyć temu, co działo się w moich wyobrażeniach sennych, to moja przeszłość...była naprawdę ciekawa.
Rankiem czułam się...dziwnie. Ni dobrze, ni źle. Ale czułam, że...że jestem słabsza. Nawet nie wiem czemu. Niby normalnie funkcjonowałam...
- Cześć - usłyszałam wysoki głos Maren. Spojrzałam na jej zazwyczaj pogodną twarz, którą jak zawsze rozświetlał życzliwy uśmiech. Była taka pozytywnie nastawiona...
Stała w drzwiach ubrana w zwyczajne ubrania... Czyli kończyła swój dyżur. Miałam być sama. To zabolało.
Uśmiechnęłam się blado w stronę młodej pielęgniarki. Ruszyła w moją stronę i zatrzymała się dopiero przed moim łóżkiem.
- Wczoraj wieczorem był tu Daniel... - zacisnęłam wargi, słysząc to imię. Czemu? Przecież mnie okłamał. Czemu w ogóle to zrobił?.. Poczułam pieczenie oczu. - I dał mi to - podsunęła mi plik zdjęć. Kolejne zdjęcia?
Nieśmiało wzięłam je do rąk. Ale...nie miałam w planach się im przyglądać. Czy to wszystko miało jakikolwiek sens pośród tej fali kłamstw?
- A ja, kiedy już nie miałam co robić na dyżurze... Trochę szukałam w internecie o Tobie i o nim. Pozwoliłam sobie także zobaczyć te zdjęcia. Wiesz... Ja nie siedzę w skokach i tak dalej, ale to, co znalazłam... Aż mnie ruszyło.
Siedziałam i patrzyłam się na nią jak na idiotkę, marszcząc brwi. O czym ona do mnie mówiła?
- Mogę poprosić trochę jaśniej? - uśmiechnęła się delikatnie w moją stronę, sięgając do kieszeni po telefon. Po co jej, do diaska, potrzebny telefon?
Dalej zaciskałam w dłoniach te fotografie. Tak na dobrą sprawę... Nie wiem, czemu nie chciałam ich oglądać. Czy tym widokiem miałam się tylko dobić bardziej? Miałam narobić sobie złudną nadzieję?
Chwilę szperała w urządzeniu, po czym dało się słyszeć słowa gratulacji obcego mi głosu. A potem... Ten tembr... Poczułam dziwną ulgę, a moje serce mocniej zabiło.
~ Tę wygraną zawdzięczam i dedykuję mojej ukochanej ~ ukochana... Nie, to na pewno nie chodzi tu o mnie. Skądże znowu.
- Miał tu na myśli Ciebie, Miri - z trwogi wyrwał mnie jej głos. To, co się we mnie działo... Ta wewnętrzna kłótnia... Nikomu nie polecam. - To on przychodził tu każdego dnia i przesiadywał tu niemal do wieczora. Często było mi go szkoda, ale... Ale teraz rozumiem, czemu to robił.
- Niby czemu? - wyłkałam, próbując się nie rozkleić do końca. Miał na myśli mnie... Bywał tu praktycznie cały czas. Swoją wygraną zadedykował mi...
Serce chciało w to wszystko wierzyć. W każde słowo, ale rozum był temu przeciwny.
- Bo Cię kocha - te trzy słowa brzmiały tak...tak niedorzecznie. Sprzecznie. Czy gdyby mnie kochał, to robiłby to?
- Proszę Cię, nie żartuj sobie - nie brzmiałam pewnie. Ona na pewno też to poczuła.
- Miriam, przestań - zaczęła tracić do mnie cierpliwość. Cóż, każda z nas miała swoje racje. Oddychałam ciężko... Nie chciałam się kłócić. A w dodatku... Nie miałam na to sił. Gdybym tylko mogła, to bym się do reszty wypłakała. Czyli moje 'poprzednie' życie też tak wyglądało? Jedna wielka fala rozczarowań?
- Nie, Maren. Okłamał mnie. I on, i Johann...
Obaj to kłamcy. I co niby nimi kierowało? Johann przecież... Przyznał mi się, że robił to wszystko z...z miłości do mnie. A Daniel? Nie usłyszałam tego od niego, tylko...tylko od innych. Czemu? Czemu nikt nie potrafi się zebrać i opowiedzieć mi o tym od początku do końca?
- A może miał swoje pobudki, aby to zrobić? - chciało mi się śmiać przez łzy.
Nic nie mówiła, tylko... Tylko mnie przytuliła. Chyba naprawdę wyglądałam, jakbym zaraz miała się załamać. Jednakże czułam, że...że to nie jest to, czego potrzebuję.
Siedziałyśmy w ciszy, jej dłonie gładziły mnie po plecach, a ciało, pomimo swojego ciepła, nie gwarantowało mi go...
- Miri, nie chcę, ale muszę Cię teraz zostawić - mam zostać sama? Teraz, kiedy potrzebuję wsparcia? - Dziś przeniosą Cię też do innego działu, gdzie nikt Cię nie znajdzie, więc na spokojnie będziesz mogła wszystko sobie przemyśleć...
Nie chciałam być sama. Nie mogłam zostać sama...
- Dasz radę, Miri - pogładziła mnie po ramionach, po chwili podnosząc się z miejsca. - Będę wieczorem.
Skinęłam głową, a po moich policzkach dalej płynęły te pieprzone słone kropelki pokazujące moją bezsilność wobec tego, co mnie spotyka. Naprawdę jestem za słaba na to życie...

Niedługo po wyjściu Maren przeniesiono mnie z intensywnej terapii. W końcu mogłam swobodnie się ruszać, ale jakikolwiek krok sprawiał mi taki ból, że...że nawet nie próbowałam. Koło południa w końcu zdecydowałam się obejrzeć te zdjęcia, które przekazała mi młoda pielęgniarka. Może kiedyś nie było tak, jak opowiadał Johann? Daniel wyglądał na...na czystego. Nie wiem, nie miałam większej styczności z osobami biorącymi. No może z Danim... Ale tego jeszcze do końca nie pamiętam. Są to jakieś przebłyski, głównie z moich snów, kiedy to klęczał i błagał mnie o to, abym go nie zostawiała... Nawet w wyobrażeniu łamało to moje serce.
Nie mógł sobie tego wymyślić, więc... Więc naprawdę musieliśmy się kochać. A teraz?
Wiele z tych fotografii przedstawiały widoki z moich snów, które śniłam do tej pory. Czyżby nawet moja podświadomość podsyłała mi sygnały?
Na sali byłam sama... Na całe szczęście. Byłam pewna, że nie nadawałam się do egzystencji pośród ludzi. Nie teraz, kiedy jestem w stanie wewnętrznego rozbicia. Miałam to wszystko sobie przypomnieć, tak? A tak naprawdę pozostałam z tym wszystkim sama. Po części ze swojej winy, bo nie chciałam się widzieć z żadnym z nich. Ale to nie ja kłamałam od samego początku, próbując wykreować 'nową' mnie... Czemu chcieli to zrobić?
Zmusiłam się do krótkiego spaceru, chociażby do łazienki. W końcu uwolniłam się od zależności od pielęgniarek. Szłam chwiejnie, niepewnie, ale najważniejsze: sama. Stawiałam maleńkie kroczki, aby uniknąć niepotrzebnego upadku. Cóż... Na moje nieszczęście skończyło się to jak zawsze.
Będąc tuż obok wyjścia zakręciło mi się w głowie. Nogi zrobiły się jak z waty, a jedyne, co widziałam to jedna wielka ciemność. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, a runęłam jak długa na ziemię.


ups? hehe, wiecie, jaka jestemXD
no to...w końcu wakacje nadchodzą😍 nareszcie! może zabiorę się w końcu za ff, jakie powstanie po tym. może, eh
oczekujcie kolejnego i mnie nie zabijajcie!

10 komentarzy:

  1. Jestem kochana! 😘
    Rozdział jest cudowny,jak zawsze z resztą 😂

    Mir powoli sobie wszystko przypomina i z rozdziału na rozdział wie coraz więcej. Szkoda tylko, że nie dopuszcza do siebie Daniela. Myślę że on już "dorósł" żeby powiedzieć jej całą prawdę, bez ukrywania niczego.
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Buziole 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakończyłaś moment w najmniej odpowiednim momencie 😣
    Rozdział cudowny 😍 czekam 😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ;)
    Chociaż mnie nikt nie zaprosił to jednak się zjawiam :)
    Czemu Ty kończysz w takim momencie?! Mówił Ci ktoś, że to nie ładnie? :-P
    Oby Miriam sobie wszystko przypomniała do końca. To by dużo ułatwiło..
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, tak Maren ma racje, kocha ją! ❤❤❤ XD
    A błedy popełnia każdy w życiu :))
    Cudowny ❤❤
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. tak mi smutno było, jak to czytałam :(
    mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży
    przynajmniej rozjaśniła sobie pamięć tymi zdjęciami i rozmową z Maren
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Rozdział cudny jak zwykle, ale... w takich momentach się kurczaczki nie kończy!
    Jejciu, mam nadzieję, że to się wszystko jakoś poukłada. Jak Miriam sobie przypomni co nieco, to na pewno będzie łatwiej. Wie coraz więcej, to dobry prognostyk. Pytanie tylko, co z Danielem...
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć :D
    Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale studia...
    Nadrobiłam! Pierwsze opowiadanie, za które się wzięłam, bo nie mogłam się doczekać, co między nimi stworzyłaś :D I nie zawiodłam się.
    Johann niech spada na drzewo. Lamus jeden. Skończony to jest on. Zazdrosna świnia.
    Miri sobie wszystko przypomni. Wiem to. I znowu rozbudzi się w niej miłość do Tande. Tego też jestem pewna.
    I mam nadzieję, że Tande nie odpuści tuż przed metą. Że się nie podda i będzie walczył. I że nie weźmie więcej tego świństwa :D
    Ciekawi mnie co dalej z Mir. Bo to omdlenie jest dość dziwne. Uratuje ją ktoś? Oby Daniel :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,przepraszam,że nie było mnie pod ostatnim, ale byłam nieco zabiegana..
    Forfang na prawdę mnie irytuje tutaj... Ehh..
    Daniel widać że kocha Mir ;)
    sorki za taki beznadziejny komentarz..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem!:)
    Johann... Ah, irytuje mnie strasznie!
    Jak mogłaś zakończyć w takim momencie? :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciu... Miriam jaka zagubiona... ale na szczęście wraca do zdrowia.
    Chociaż co to było za mdlenie na końcu? O.o
    Zdziwiłam się, że dziewczyna odczuwa złoć nie tylko w kierunku Daniela ale także wobec Johanna... a niech ma dupek!
    Zdjęcia pomagają wspomagać pamięć Miriam, ale myślę że jeszcze lepiej pomogłaby obecność Daniela... ;>
    Ciekawa jestem ile czasu zajmie Miriam uporządkowanie sobie w głowie wszystkiego...
    Naprawdę świetny rozdział z trzymającą w napięciu końcówką...
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń