środa, 25 maja 2016

siedemnasty

Johann wyjechał na najbliższe jedenaście dni. Swój wyjazd wytłumaczył mi tym, że jedzie na serię konkursów w skokach narciarskich, które odbywały się w Niemczech i Austrii.
Na dźwięk wyrażenia "skoki narciarskie" w mojej głowie zaświeciła się przysłowiowa czerwona lampka, a mózg podsyłał obrazy ze skoczni. Musiałam być częstym bywalcem tego miejsca, bo było tego dość sporo. I o dziwo kojarzyły mi się dobrze, sama radość i...duma? Chyba tak.
Ucieszyła mnie myśl, że coś sobie zaczynałam przypominać. Oh, czyli niedługo wszystko do mnie wróci? Cała moja przeszłość?
Chciałam się z kimś tym podzielić. Podzielić swoją radością. Przecież zrobiłam kroczek do przodu! Ale z kim miałam to zrobić, skoro nikogo obok mnie nie było?
Siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż ktoś do mnie przyjdzie. Ale prócz Johanna i Daniela nie miałam nikogo... A Daniel? No właśnie! Gdzie on?

- Dobry wieczór - usłyszałam ten głos, który przyprawił mnie o uśmiech. Przyszedł! Jego pogodne oczy lustrowały mnie już od wejścia, a na twarzy anioła widniał szeroki uśmiech. Podszedł do mnie, po czym nachylił się i cmoknął mnie w czoło. Wtedy to zauważyłam w jego dłoni plik zdjęć.
- Hej, a co to? - wyciągnęłam ręce po fotografie. Bez niczego mi je podał, po czym się usadowił na krzesełku obok łóżka. Zmarszczyłam brwi i cmoknęłam ustami z zachwytu, przeglądając coraz to kolejne ujęcia. Ktoś, kto je robił miał niezły talent!
- Twoje zdjęcia - oznajmił po chwili, co wywołało we mnie niemałe zaskoczenie. Moje zdjęcia? Wow!
Zatkało mnie, naprawdę. Przed wypadkiem musiałam naprawdę dużo czasu poświęcać na to hobby. Ale jak udawało mi się to wszystko razem pogodzić?
- Większość z nich pochodzi z miejscowości Hell. Zawsze, jak przyjeżdżaliśmy do moich rodziców... - gwałtownie urwał, po chwili jęcząc cicho z bólu. Obserwowałam go i jego reakcje na to, co powiedział. Przyjeżdżaliśmy do jego rodziców?.. Że kto, że my?
- Co? - w końcu z siebie wykrztusiłam. Patrzyliśmy się na siebie; widziałam w jego twarzy...strach? W dodatku wyglądał tak, jakby powiedział coś nietaktownego. No ale... Jakie wyjazdy?
- Kiedy tylko było kilka dni wolnego i pogoda w okolicy dopisywała... Jeździliśmy ekipą do moich rodziców wypocząć i nabrać energii. Jeździłaś też z nami.
- Nabrać energii? - coraz bardziej tego nie rozumiałam. Zresztą wyglądał jakby nie był przekonany do swoich słów. Czyżby kłamał?
Nagle zdjęcia przestały być dla mnie ważne, liczyła się jego odpowiedź.
- Kiedy nadmiar treningów i obowiązków dawał się nam we znaki, to wyjeżdżaliśmy z dala od zgiełku Trondheim, właśnie do moich rodziców. Mają pensjonat w tej miejscowości. Cisza, spokój i my - to brzmiało logicznie i miało sens. Dobre wytłumaczenie, nieprawdaż? Jednakże... Miałam przeczucie, że...że po prostu nie jest ze mną do końca szczery.
Zamilkliśmy na dłuższą chwilę. Skończyłam przeglądać fotografie, na której końcu trafiłam na zdjęcie mojego gościa i swoje... My na tle zachodu słońca. Przyjrzałam się jej bardziej, czując, że dzięki niej czegoś się dowiem. Ale czego?
- Daniel... Byłbyś w stanie ukrywać coś przede mną? - oderwałam od niej spojrzenie, przenosząc je na mojego towarzysza. Drgnął, a do jego spojrzenia wróciła trzeźwość. Chyba się wyłączył.
- Możesz powtórzyć? - tak, zdecydowanie się wyłączył.
- Czy przekręciłbyś prawdę, aby mnie...chronić? - widać, że to pytanie nie było odpowiednie. Zacisnął wargi, mieszając się. Swój wzrok zawiesił na swoich dłoniach, w których po chwili trzymał już moje. Moje ciało ogarnęła kolejna porcja przyjemnych prądów. Lubiłam, gdy tak robił.
Nawet nie próbował mi odpowiedzieć na moje pytanie. Wpatrywał się w dłonie, delikatnie masując moje kłykcie. Słychać było dźwięki aparatur oraz nasze oddechy. No i dźwięki dochodzące z poza sali.
- Daniel... - wyszeptałam po kilku minutach tego stanu. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony. W końcu podniósł głowę, a w jego oczach...ujrzałam łzy.
- Mir - powiedział tym samym tonem, opierając łokcie o skraj łóżka. Dalej trzymał moje dłonie, które dodatkowo podsunął pod swoją twarz, a następnie ucałował. Przymknęłam powieki, sama czując napływające do oczu słone kropelki. Miałam wrażenie, że to, co mi powie będzie druzgocące...
- Wiesz, ile chciałbym Ci powiedzieć? - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo kontynuował pewnym siebie tonem, który z każdym słowem się ulatniał. - Chciałbym, abyś dowiedziała się wszystkiego, bo...bo każda myśl o tym mnie przytłacza. Coraz trudniej jest mi z tym ciężarem wytrzymać. Szczególnie wtedy, kiedy Cię widzę. Kiedy widzę Twój uśmiech, którego przez ostatnie miesiące praktycznie nie widywałem. Tę radość w Twoich oczach... Wiesz, że ostatnimi miesiącami widziałem więcej Twoich łez? A wiesz, kto był ich autorem?
Znów zamilkł, a łzy w zastraszająco szybkim tempie spływały po jego policzkach. Nie popędzałam go, czekałam cierpliwie, aż powie wszystko to, co w nim siedzi. Aż pokaże mi w końcu prawdziwego siebie, te wszystkie uczucia, które się w nim kłębiły... Chciałam się dowiedzieć, jak mogę rozumieć tę wypowiedź. Co chciał mi przez nią przekazać...
- Mir... To ja jestem powodem Twojego nieszczęścia.
Zdanie, które było pewnego rodzaju ciosem prosto we mnie. Że co? Co robił? Co mi zrobił? Co...co było pomiędzy nami przed wypadkiem? Kolejna rozmowa, która zamiast mi pomóc, to nanosiła kolejne pytania... Pytania, na które odpowiedzi mogę już nie uzyskać...
Aż nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy jakiekolwiek zdanie, lub wypowiedź byłaby adekwatna do sytuacji... Zaciskałam usta w wąską linię, wpatrując się w pościel, pod którą leżałam. Ta cisza, która panowała pomiędzy nami była... Uciążliwa, przygniatała mnie swoim ciężarem.
- Powinienem już iść - w jego głosie było słychać ból oraz niechęć. Mimo swoich słów uparcie siedział na krzesełku, nie odrywając wzroku od naszych rąk.
- Zostań, proszę - zacisnęłam mocniej palce wkoło jego dłoni. - Nie chcę... Nie chcę, abyś odchodził.
Miałam wrażenie, że on, podobnie jak Johann, stanowił część mojego starego życia. Bałam się, że jak teraz pójdzie to... To już nigdy nie wróci. Nie chciałam nawet o tym myśleć, ale powoli zmniejszająca się pustka nie pozwalała mi zawędrować gdzie indziej.
Daniel powodem mojego nieszczęścia? Czy...czy może wiedzieć coś więcej o wypadku, który jest powodem mojej utraty pamięci?


nie wiem, chyba coś schrzaniłam, ale spoko XD to nic nowego u mnie, co nie?:)
miłęgo weekendu, moje drogie!!

11 komentarzy:

  1. Laczuś no :(((
    Piękne ❤
    Cudowne ❤
    Walcz, proszę :(((
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaa, zabiłabym Cię, gdyby Daniel dalej kłamał jak pinokio! Ale możesz jeszcze trochę pożyć xD
    Cudowny ten rozdział! Chwilę Johanna nie ma i już słoneczko świeci dla nich :)
    Mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze do ich szczęścia. Chociaż pewnie czeka nas jeszcze sporo emocji :)
    Trzymaj się kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! I na wstępie chcę Cię bardzo przeprosić za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem. Wyjazd rozdzinny odciął mnie od internetu. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Rozdział genialny, tak samo jak poprzedni! ❤
    Jestem zdania, że Daniel dobrze zrobił nie jadąc na turniej czterech skoczni. Dzięki temu mógł odpocząć, ale także wykorzystać ten czas na spotkanie z Miriam bez strachu, że zaraz wparuje Johann i wszystko zniszczy.
    Czyżby Miriam powoli sobie coś przypominała? Mam taką nadzieję.
    Daniel nie powinien kłamać. Lepiej powiedzieć prawdę od razu, niż brnąć w kłamstwa, które później mogą przynieść nieoczekiwane skutki. Ale w tym wypadku rozumiem Daniela, że nie chcę powiedzieć wszytskiego od razy.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Ściskam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki cudowny rozdział!
    Dobrze, że powiedział to wszystko Mir. Oby teraz tylko Johann tego nie popsuł, bo chyba go uduszę.
    Niech Daniel dalej o nią walczy, bo musi musi być dobrze :((
    czekam nn<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ;)
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnio nie mam na nic ochoty nawet na blogi :(
    Rozdział super, tylko ten Daniel..
    Mam wrażenie, że narobił więcej szkody niż pożytku z tego, że powiedział Mir tylko kawałek prawdy. Niech on lepiej wraca i tłumaczy wszystko, bo jak Johann weźmie sprawy w swoje ręce to może już nie być czego tłumaczyć.
    Czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Kochana, jak dla mnie rozdział jest miód, cud i orzeszki :D
    No nie... Daniel, do choinki jasnej, bierz się za siebie i wracaj, bo jak tylko Johann się dorwie i zwącha okazję, to znowu będą jeszcze większe problemy. Daniel nie powinien kłamać, ale może w tym przypadku jednak opłacało się nie mówić prawdy? Sama nie wiem...
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej kochana!
    Rozdzual bardzo fajny, no Frofanga ni ma to odrazu lepiej sie uklada. I jest tak jakos lepiej,czy mi sie tylko tak wydaje?
    Niech Danie jak najpredzej postara sie hmm... nie wiem wyznac choc czesc z tamtego zycia przed wypadkiem Mir. Chociaz ta szczesliwa czesc,jak ta dwojka byla szczesliwa. Bo Johann wroci i znow namaci.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera...
    Tande zabiera się za to i zabrać nie może. Postęp jest, ale pewnie zamiast jej to coś wyjaśniać, jedynie bardziej miesza w głowie. A czas ucieka...
    Świetny rozdział tak ogółem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedawno tu trafiłam i serio podoba mi się to opowiadanie :)
    Przepraszam, że spamuję, ale chciałabym zaprisić na mojego bloga http://zawszebedzieszczesciamnie.blogspot.com/2016/04/bohaterowie.html?m=1
    Będzie mi bardzo miło jeśli ktoś tam wpadnie, przeczyta i oceni czy w ogóle to się nadaje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. NIC NIE SCHRZANIŁAŚ, LAMO MOJA, A JA OBWIESZCZAM, ŻE NIE TYLKO JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ, BO MI SIĘ W KOŃCU UDAŁO NADROBIĆ NO I SKOMENTUJĘ POKRÓTCE.

    Cóż, co ja Ci mogę, Misia, powiedzieć? Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w Twoim sposobie pisania i naszych bohaterach i nie cierpię tego, że tak ich krzywdzisz. Rozwalił mnie Dani, taki chłopaczek przez niego przemówił.. nic dziwnego. Coraz więcej się wyjaśnia.
    Jest cudownie i liczę na kolejny rozdział.
    Że będzie już niedługo XD

    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale ja wcale weny ostatnio nie mam... cóż.

    Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak tu cudownie *.*
    W końcu jej coś zaświtało ;)
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń