Tegoroczne święta zdecydowanie należały do tych najgorszych. Utraciłem wszelakie powody do zadowolenia. Nawet czas spędzony z rodziną nic nie znaczył, chociaż w trakcie sezonu widywaliśmy się naprawdę rzadko.
Przez całe dwa dni czekałem jak głupi na ten 'świąteczny cud', jakim było dla mnie wybudzenie się Miriam. Przez cały ten czas oczekiwałem jednego głupiego telefonu, w trakcie którego lekarz powiedziałby mi to magiczne zdanie "Panna Northug wybudziła się ze śpiączki". Przecież przed wyjazdem mówił mi, że to kwestia kilku dni!
Nie biorę już od czterdziestu sześciu dni. Nawet pomimo tego dnia wewnętrznego załamania. Nie biorę, nie mógłbym. Czuję się bez tego... O wiele lepiej. Ale dalej nie jestem w stanie ścierpieć myśli o tym, że najważniejsza osoba mojego życia musiała otrzeć się o śmierć tylko po to, abym wreszcie się ogarnął.
Ciężar wyrzutów sumienia, jaki niosę na sobie jest... Potwornie przytłaczający. Nadal nie umiem sobie wybaczyć tego, że Mir miała ten wypadek, oraz to, że... Że nasze dziecko musiało ponieść tego konsekwencje. Że ona musi ponosić winę za moje czyny. Dlaczego ona, a nie ja? Dlaczego oni, a nie ja? Nigdy nie znajdę na to odpowiedzi, tylko On wie jaka jest prawda.
Moi rodzice na wszelaki sposób próbowali wykrzesać ze mnie chociaż trochę energii. Ale ja nie chciałem. Niczego nie chciałem. Prócz Jej powrotu.
W szpitalu znalazłem się jak najszybciej mogłem. Miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale ją postanowiłem odłożyć na popołudnie, bo kto mądry dzwoniłby do swojego trenera w drugi dzień świąt z samego rana? No właśnie.
Znalazłem się na sali intensywnej terapii, gdzie leżała nieprzerwanie od ponad siedmiu tygodni. Liczba aparatur wspomagających ją się zmniejszyła, ale nadal robiła wrażenie i napawała strachem. Mogłem ją stracić każdego dnia. Nadal mogę ją stracić...
Wszedłem do środka sali, zajmując miejsce na krzesełku przy jej łóżku. Jej twarz odzyskiwała już kolor, ale nadal nie było to pełnią tego, jaka była przed wypadkiem. Jej klatka piersiowa miarowo podnosiła się i opadała, a powieki nadal były zamknięte. Zacisnąłem wargi.
- Oh, witam - głos pielęgniarki wyrwał mnie z letargu. Sprawnie podeszła do aparatur i sprawdziła ich pomiar. - Pacjentka niedługo powinna się obudzić ze snu.
- Obudzić ze snu? - powtórzyłem po niej zaskoczony. Jakie 'obudzić ze snu', skoro nadal jest w śpiączce?
- Miriam wybudziła się ze śpiączki cztery dni temu... - odpowiedziała niepewnie. - Pan Forfang powiedział, że przekaże panu tę wiadomość...
Forfang? Co on do diaska tu robił?! Fakt, bywał tu coraz częściej, ale to podobnie jak chłopacy z kadry. Pojawili się tu tylko po to, aby mnie wesprzeć, co uważałem za absurd. A on?
- Nie otrzymałem żadnej takiej wiadomości... - zagotowało się we mnie. Czemu nie był w stanie mi powiedzieć o tym? Przecież, do cholery, on wiedział, co się ze mną działo! Wiedział wszystko, absolutnie...
- Dzień dobry, Ana - moich uszu doszło to ciche zawołanie. Ten głos... Od razu cała złość i frustracja ze mnie wyparowała. Miriam żyje i jest w stanie kontaktować. - A Ty kim jesteś? - to chyba było do mnie.
- Zostawię Was samych - posłała delikatny uśmiech w naszą stronę i opuściła salę.
- Nie pamiętasz nic, prawda? - ostrożnie mi zatwierdziła.
- Wiem tylko to, co mówił mi Johann - na dźwięk imienia przyjaciela poprzednie emocje znów chciały powrócić, jednakże myśl i widok ukochanej skutecznie je blokowały.
Patrzyła się na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy, skubiąc zębami wargę. Jej dłonie spoczywały na jej brzuchu, przypominając mi o tym piekielnym zdjęciu USG, które potęgowało moje wyrzuty sumienia.
Nie mogę tego zrobić, nie mogę jej powiedzieć, jak to wszystko było. Na pewno by mnie znienawidziła, a ja... Nie byłbym w stanie tego znieść.
Zastanawiało mnie też to, co mogła dowiedzieć się od Forfiego. Co jej powiedział?
- Odpowiesz mi na moje pytanie? - jej głos oderwał mnie od myślenia. Co mogę jej powiedzieć, aby jej nie zrazić do siebie?
- Jestem Daniel - powiedziałem po chwili namysłu.
- Tylko to? - jęknęła niezadowolona. Też nie byłbym zadowolony z tego, co powiedziałem. Nawet przy naszej pierwszej rozmowie wydukałeś z siebie więcej, Ty tępy idioto.
- Na razie musisz się zadowolić tym... Co powiedział Ci Johann? - to pytanie niespecjalnie ją zadowoliło.
- Powiem Ci tylko wtedy, kiedy Ty mi powiesz o sobie coś więcej - oh, te cechy charakteru nadal z nią były. Nie dawała się tak łatwo, była potwornie dociekliwa. Ale to w niej kochałem... W sumie nie tylko to. Była potwornie wrażliwa, najcudowniejsza, pomocna... I tylko moja. A teraz? Wydaje mi się, że jesteśmy na etapie sprzed sześciu lat, na etapie poznawania się. Tak jakby też zaczynam od nowa...
- Jestem przyjacielem Johanna... - nie wiedzieć czemu, ale to zdanie z trudnością przeszło mi przez usta. W dodatku... Przestaliśmy być sami. Spojrzałem w stronę drzwi. Stał w nich sam Forfang. O wilku mowa...
- Daniel, chodź ze mną na chwilę - mówiąc to miał całkowicie poważną minę, która zmieniła się, kiedy swoją wypowiedź kierował w stronę mojej ukochanej. - Cześć, Miri.
- Hej, Johi - pomachała mu, uśmiechając się do niego. Kiedy ze mną rozmawiała tak nie było... Poczułem wewnętrzną zazdrość.
- Niedługo wrócę - powiedziałem do dziewczyny, a ona mi niepewnie przytaknęła. Skierowałem się w stronę wyjścia, gdzie czekał na mnie Norweg.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Oddalaliśmy się na bezpieczną odległość od jej sali, aby nikt nie zwrócił na nas uwagi. Im bardziej odchodziliśmy od sali, w której przybywała, tym bardziej ciężej było mi wstrzymywać się przed okazywaniem złości na przyjaciela.
W końcu się zatrzymaliśmy. Wtedy już trudno było mi się wstrzymywać przed tym wszystkim.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że Miriam się wybudziła? Wiesz, jakie to dla mnie ważne - byłem jeszcze spokojny. Zajebiście spokojny.
- Jakoś jej los nie był dla Ciebie ważny, kiedy pakowałeś się w dragi coraz bardziej - i on zachowywał powagę. Krzyżował dłonie na piersi, wpatrując się we mnie. Jego twarz nic nie mówiła. Czysta, idealna poker face.
- Ale się zmieniłem, nie widzisz tego?
- Co Ci to da? - prychnął. - Miałeś już swoją szansę, Tande. A to, że ją zjebałeś, to już nie jest mój problem. A teraz radzę Ci zwijać dupę w troki i zapomnieć o Miriam - zapomnieć?! Chyba oszalał do reszty! Tego już za wiele, Forfang, o wiele za wiele.
- Że co, do cholery?!
- To, co słyszysz, Tande. Przegrałeś, teraz czas na to, aby Miriam miała kogoś, kto ją doceni.
- Myślisz, że Ty nim jesteś, tak? Pamiętaj, okłamując ją nic nie dasz, a to wszystko kiedyś odwróci się przeciwko Tobie.
Nie umiałem dłużej stać i patrzeć się na niego. Ogarniało mnie obrzydzenie na samą myśl o nim. Trzymał się ze mną tylko ze względu na to, aby... Aby mi ją odbić? To chore...
przebrnęłyśmy magiczną barierę 10 tysięcy wyświetleń! nawet nie wyobrażacie sobie mojej euforii, kiedy tylko ujrzałąm liczbę 10001 :D
jak po rozdziale? komu też się nie podoba zachowanie Johanna?
P.S. POWODZENIA MATURZYŚCI! ROZWALCIE TAM TĘ KOMISJĘ! :D
"Przyjaciel". Pfff.
OdpowiedzUsuńJuż nie to, że postępuje nie fair wobec Daniela. Ale tu chodzi przede wszystkim o nią. Ma prawo, by znać całą prawdę i samodzielnie podjąć decyzję.
Mam cichutką nadzieję, że tę prawdę pozna jak najszybciej...ale czy nie za łatwo by było?
Rozdział jak zawsze cudowny :)
No cóż... Podsumuje to tematem maturalnym "Czy warto kochać mimo, że miłość wiąże się z cierpieniem?"
OdpowiedzUsuńTakiego Johanna to bym kopnęła w dupę, aż by mu się żołądek o zęby obił. Przyjaciel od siedmiu boleści...
Miriam ma prawo poznać prawdę, choćby najgorszą. Sama powinna dojść do odpowiednich wniosków. Niech wie jak było naprawdę. Daniel powinien do niej wrócić i wszystko powiedzieć. Od A do Z. Nie ukrywać niczego przez ukochaną.
Bo miłość zawsze wiąże się z cierpieniem (jeszcze we mnie siedzi dusza humanisty po maturze 😂). Amen.
Czekam na następny!
Buziole! 😘
Ughh... Johann :/ "Przyjaciel"
OdpowiedzUsuńNormalnie mam ochotę trzepnąć go porządnie w ten jego głupi łeb. Daniel powinien jej wszystko opowiedzieć, wszyściuteńko.
Mój biedny blondasek :c
Czekam na kolejny, buziaki ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńTak, jak koleżanka wyżej, tez podsumowałabym to wszystko co się tu dzieje tematem maturalnym..
Warto kochać.. niech Daniel broń Boże nie odpuszcza! Niech zbiera tyłek i walczy! Bo o taka dziewczynę, którą kocha, warto :)
A Johann? No cóż.. już ostatnio stracił w moich oczach i to się prędko nie zmieni.
Pozdrawiam, buziaki :*
Ta..przyjaciel -,- Fajny mi przyjaciel, który tak pogrywa z innymi..
OdpowiedzUsuńMir powinna poznać prawdę, a nie być od samego wybudzenia okłamywana...Ugh, mam nadzieję że Daniel zdoła jej wszystko opowiedzieć, jak było naprawdę!
Czekam nn <3
Już sobie z Johim porozmawiam! XD
OdpowiedzUsuńJa mu dam kuźwa, że się popamięta chłopak XDD
Laczuś walcz! Pamiętaj o tym ❤
Z miłości się nie rezygnuje <33333
Czekam na kolejny <3
Buziaki :***
Ugh... Nie cierpię Johanna w tym opowiadaniu. Z rozdziału na rozdział tracił mój szacunek, ale w tym stracił go już zupełnie. Jak można być takim... Takim chamem, dupkiem?
OdpowiedzUsuńPrzecież przyjaciele się tak nie zachowują. Ale najwidoczniej Johann nie jest przyjacielem Daniela. Nie może nim być skoro ma nieczyste intencje. To chore...
Na początku opowiadania miałam mieszane uczucia odnośnie Daniela właśnie, ale teraz jest mi go cholernie szkoda. Odciął się od narkotyków i innych używek dla Miriam, która go niestety nie pamięta, a Johann robi jej wodę z mózgu. Mam nadzieję, że Tande się nie da i będzie walczyć o względy ukochanej i pomoże jej odzyskać pamięć. Wątpię, aby Johann to zrobił, a jeśli już, to powiedział by pewnie tylko o tych najgorszych chwilach w życiu Miriam i Daniela.
Idealny rozdział! ❤ Kocham to opowiadanie!!!
Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
Ściskam. ;***
Cześć!
OdpowiedzUsuńMogę zabić tego gnide Johanna? Co za plant! Ja pierdziele. Morda obita by była. Daniel tyle się stara, martwi, a on myśli, że tak po prostu sobie ją weźmie?
Daniel, nie poddawaj się. No nie teraz. Przecież ona jest dla Ciebie wszystkim...
Czekam niecierpliwie na następny 😄
Buziaki 😘
Jestem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą, u ciebie chyba nie ma tych słabych :D
Boże, dzięki ci, że chroni mnie ekran, bo inaczej chyba udusiłabym Johanna. Co za menda. I to ma być przyjaciel?! Nie rozumiem takich ludzi, naprawdę. Teraz to już w ogóle straciłam do niego jakiekolwiek resztki sympatii. Szkoda gadać...
Kurczę, Daniel, ogarnij chłopie cztery litery i się nie poddawaj! Nie czas na składanie broni. I nie po tym wszystkim, co przeszedł.
Czekam niecierpliwie!
A co do matur, jak na razie nie jest źle, oby tak dalej. I wiesz co? Twoja historia idealnie pasowałaby do wczorajszego tematu rozprawki, aż szkoda, że nie można przywoływać opowiadań :D
Buziaki :**
znam skądś takich "przyjaciół" ale on już przeszedł samego siebie -/- frajer do potęgi nieskończonej -,-
OdpowiedzUsuńNiech się nie poddaje i walczy o swoje, o nią.
Czekam na kolejny ;)
Ale bym obiła buźkę Johanna. Tak się zachować względem przyjaciela? Jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak postąpić?
OdpowiedzUsuńDaniel musi przeżywać teraz piekło. Nie dość, że jego ukochana się obudziła, to jeszcze Forfang wykorzystał to i wcisnął Miriam jakiś kit i wszystko obrócił przeciwko Danielowi.
Tande nie może się teraz poddać. Kłamstwa Forfanga wyjdą kiedyś na jaw i wszystko się ułoży. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Dużo weny, buziaki ;*
O jaa! Musisz mi wybaczyć, gdyż przeczytałam rozdział na przerwie w pracy, gdyż nie mogłam się już powstrzymać ale na komentarz nie starczyło mi czasu, później całkowicie o tym zapomniałam xD
OdpowiedzUsuńNa pierwszy plan idzie podłe zachowanie Johanna... no nie zniesę go tu i tyle Y.Y Masz talent, żeby wywołać we mnie nienawiść do postaci, którą w realu bardzo lubię, gratulacje :D
Daniel musi nauczyć się walczyć o swoje, pokonał już sporą część drogi i nie wybaczę mu, jeśli choćby pomyśli o poddaniu się! Zabraniam i tyle. Nie może iść na kompromis.
Mam nadzieję, że jak nie głowa, to serce pomoże Miriam dotrzeć do prawdy. Kibicuję jej z całych sił :)
Zapomniałam dodać, że rozdział świetny :))
Czekam na więcej :*