środa, 2 marca 2016

piąty

dziesiąty dzień po wypadku


Kadra Norge jutro miała rozpocząć zgrupowanie przez inauguracją sezonu 2015/16. Porankiem spakował ostatnie rzeczy, pozostawiając jeszcze większy nieład, niż po poprzednim tornadzie. Miriam zawsze ganiła go za to, że bałagani jak mało kto, po czym zabierała się za naprawianie jego "szkód". Mieszkali ze sobą od pół roku, od kiedy zmarła jej matka i została sama na tym świecie. No, nie sama, przecież miała go.
Ze smutkiem spojrzał na dzieło, które stworzył. Brakowało mu jej udawanego krzyku złości, potem wspólnego sprzątania tego wszystkiego, mimo że powinien się już zbierać, bo Stoeckl znów się przyczepi, że się spóźnia. Brakowało mu jej pocałunków, ciepłych słów, okazywanego wsparcia... Brakowało mu wszystkiego z nią związanego.
Przerzucił torbę przez ramię, a potem opuścił mieszkanie. Nie cieszyło go nic, absolutnie. Nie myślał o niczym. Nawet o tym, czy weźmie, czy nie.
Siedząc w aucie zastanawiał się przez chwilę, czy wziął wszystko. Było to dla niego niecodzienne, ponieważ Miriam zawsze o to dbała. Odpalił silnik po kilku minutach bezowocnego myślenia i wyjechał z parkingu. Przed wyjazdem na lotnisko postanowił pojechać do niej, dowiedzieć się czegoś nowego i po prostu ją zobaczyć. Nawet jeśli przez szybę.
Nadal była nieprzytomna, jej stan był stabilny, chociaż nadal ciężki. Nie następowały żadne zmiany. Stał, tępo wpatrując się przez szklane drzwi w łóżko, stojące na środku sali. Oddychały za nią aparatury, była przypięta do miliona rurek, które dostarczały jej organizmowi wszystkich potrzebnych substancji. Ten widok dobił go jeszcze bardziej. Minęło dopiero kilkanaście dni, które był dla niego istną katorgą. Nie chciał z nikim o tym rozmawiać, odcinał się w cierpieniu. Skupiał się na treningach i walce z samym sobą.
Po znalezieniu się na lotnisku dołączył do niego Johann Forfang, jego najbliższy przyjaciel. Nie rozmawiali ze sobą za dużo, Johann wyczuł zmianę w jego nastroju. Wiedział o tym, co spotkało Miriam, wiedział, co było przyczyną tego wszystkiego. Jednakże unikali rozmowy na ten temat. Sam próbował z dragami, ale jego silna wola nie pozwalała mu się uzależnić. Za punkt honoru postawił sobie, że pomoże mu z tego wyjść.
Wieczorem, tuż po przylocie do Niemiec rozmawiał dobrą godzinę z lekarzem z poradni odwykowej. Miał je mieć trzy razy w tygodniu po sześćdziesiąt minut. Oczywiście tylko w formie rozmów, nie mógł inaczej w trakcie sezonu. A chciał uwolnić się z ich szponów jak najszybciej.
Chłopacy wybyli z hotelu, więc mógł w ciszy i spokoju spędzić czas. Było mu dziwnie, wiedząc, że jest tak daleko od ukochanej. Duszą był przy niej, w Trondheim.

Jej stan jak się utrzymywał, tak się utrzymywał. Jednak za wcześnie było na to, aby powiedzieć, że będzie dobrze.
Stała obok swojego ciała i obserwowała każdą rurkę, którą przepływały różne substancje utrzymujące jej ciało przy życiu. Pamiętała ze szkoły to, że dopóki pracuje jej mózg żyje. Choćby i serce odmawiało posłuszeństwa. 
Lustrowała bystrym spojrzeniem aparatury pomiarowe. Wszystko w normie. To aż dziwne. 
Słyszała też wersję, że człowiek umiera, kiedy jego dusza opuści ciało. Przecież właśnie u mniej tak było! Czyli już nie żyła?...
Krążyła bez celu po szpitalnych salach, obserwując ludzi leżących wraz z nią. Kiedyś sama im pomagała, uczęszczała na wolontariat. Z jednymi było dobrze, a nawet i świetnie, opuszczali szpital wraz z rodzinami o własnych siłach. Inni zaś.... Całkiem inaczej. Zatrzymała się na dłużej w sali onkologii dziecięcej. Pielęgniarki wraz z lekarzami walczyli o życie jednego maleństwa z coraz większą desperacją. Nie udało im się, a ona poczuła dziwne kłucie. Ona? Poczuła coś?
Zawsze cierpiała, gdy słyszała o czyjejś śmierci. Tym bardziej dziecka. Podziwiał jej wrażliwość, jednocześnie momentami sądząc, że to najgorsze, co mogła w sobie mieć. Potrafiła chodzić przybita kilka dni z powodu zgonu całkiem nieznanej jej osoby, której pomagała. Próbował się tego nauczyć, co ostatecznie mu nie wyszło, dopóki go samego nie spotkało to cierpienie...

~*~*~*~


Opierała się o barierki, próbując usłyszeć wypowiadane przez spikera nazwisko "Tande". Był to chłodny, walentynkowy dzień, w sumie już wieczór. Oni przejechali busem na drugi koniec kraju na kolejny z konkursów Pucharu Świata sezonu 2014/15. Ona przez prawie dziesięć godzin tułała się w pociągu, aby móc tam być.
Wiedziała na co się pisała, kiedy chociażby wkraczała w strefę przyjaźni z nim. Często go nie będzie, tym bardziej, że jego profesjonalna kariera się rozkręcała.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy doczekała się tego, po co tu przyjechała. Zacisnęła dłonie w pięści i chuchała w nie.
Siedział na belce, czekając na sygnał, że może wystartować. Wiatr w końcu się ustatkował, a Stoeckl po chwili już machał flagą, pozwalając na skok swojego podopiecznego. Odrobinę się podniósł, przez chwilę opierając ciężar ciała na belce, z której się odbił. Starał się utrzymać jak najbardziej opływową pozycję, aby mieć jak najwyższą prędkość. W porę odbił się z progu i poszybował.
Czuł się ponad prawami grawitacji. Wiatr smagał go w twarz, ale dzięki goglom widział, jak daleko szybował.
Za pierwszym razem wylądował niedaleko za punktem konstrukcyjnym. Był z siebie zadowolony, pierwszy skok na mamuciej. Ułożył dłonie w geście triumfu, a jego twarz rozświetlał promienny uśmiech. Na pewno skoczą od niego lepiej, ale cieszył się z własnego skoku.
Miriam zaczęła podskakiwać w miejscu jak dziecko. Nie zwracała uwagi na reakcję osób, które ją otaczały. Cieszyła się z nim.
Drugi skok poszedł mu już trochę gorzej, bowiem uzyskał wynik 183 m., co na sam koniec pozwoliło mu na dziewiętnastą pozycję.
Narzucił na siebie kurtkę, rozglądając się w poszukiwaniu wyjścia. Założył na plecy plecak, w którym miał swoje rzeczy i udał się w stronę ochroniarzy, którzy zapewne będą wiedzieli, gdzie ono się znajduje. Po drodze usłyszał dość głośno wypowiadane swoje imię. Zwrócił się w kierunku dobywanego dźwięku, odruchowo się uśmiechając. Podszedł do barierki i schwycił jej dłonie, opatulone grubymi rękawiczkami. Ich usta złączyły się w krótkim, ale jakże słodkim pocałunku.
- Gratuluję, kochanie - szepnęła, nie odsuwając się od niego. 
- Mogło być lepiej... Trafiłem na słabe warunki - odszepnął odrobinę zrezygnowany. 
- Słabe czy lepsze, i tak dla mnie będziesz najlepszy - pogładziła go po policzku, a jego twarz rozświetlił czuły uśmiech, kierowany do niej.



czwarte podium w tym sezonie, aw *pęka z dumy jeszcze bardziej*
jak tam po rozdziale? rozczuliłam choć trochę? bo to ostatnio słabo mi wychodzi, haha xd chyba że to wina choroby - jest wtedy pewność, że mi to przejdzie :v

13 komentarzy:

  1. Hej :)
    Rozdział cudowny (jak zwykle) :D
    Cieszę się, że Daniel chcę się zmienić dla Miriam.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To wspaniałe, że po Danielu widać chęć zmiany oraz sam fakt, że Johann chce mu pomóc. Rozdział podoba mi się i czekam na kolejny, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dotarłam i tutaj :)
    Opowiadanie jest bardzo poruszające, w jednym momencie jest smutno, a za chwilę człowiek uśmiecha się i przeżywa radosną przeszłość razem z bohaterami.
    Podoba mi się pomysł przedstawienia wydarzeń w ten sposób.
    A teraz oboje muszą walczyć; Daniel musi z nałogu, a Miriam musi walczyć o przeżycie.
    Z niecierpliwością czekam na następny i pozdrawiam ;*
    (Oraz zapraszam do siebie :D)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć :D
    Uwielbiam Twoją historię <3
    I coraz bardziej lubię tego Daniela. Miłość jednak jest silniejsza niż beznadziejny nałóg.
    Czekam na rozdział z perspektywy Miriam, bo jestem ciekawa jak ona tą sytuację "widzi"
    Lubię te ich wspomnienia :D Są tacy uroczy :D
    Czekam niecierpliwie na następny :D
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj:)
    Pff... Większość moich komentarzy na tego typu blogach zaczynam od standardowej śpiewki 'Skoki nie są sportem, który mnie przesadni interesuje', ale stało się to ostatnio do bólu nudne i, przede wszystkim, nieprawdziwe. Przez te wszystkie wasze opowiadania przestałam przełączać po skoku Krafta i dwa ostatnie konkursy nie nudząc się, wytrwałam do końca. Jestem z siebie dumna xd
    Okej, dość o mnie:)

    Opowiadanie przypomina mi troszeczkę moje o Rakiticiu. Nie chodzi mi tu o jakieś kopiowanie fabuły, co to, to nie! Bardziej o atmosferę - szpital, rozpaczający główny bohater wyrzucający sobie to, co się stało, do tego dowiadujący się, że dziewczyna była w ciąży i... poroniła. Może uznacie mnie za wariatkę, ale uwielbiam się wzruszać i choć u Ciebie jeszcze nie płakałam, to byłam tego bliska, za co bardzo dziękuję!

    Piszesz zachęcająco, ładnie, składnie. Do tego spójnie, co wbrew pozorom zbyt latwe nie jest. Nie dziwię się Miriam, że zareagowała tak, a nie inaczej. Sama miałam styczność z osobami zarówno po narkotykach, jak i czującymi głód, więc wiem, że nie jest to nic przyjemnego. A gdy się jeszcze tego kogoś kocha...
    Wypadek? Może tak miało być? Może ona z tego wszystkiego wyjdzie? Może Bóg chciał, by Daniel uwolnił się od nałogu w ten niezwykle brutalny sposób, zadając mu masę przytłaczającego cierpienia?

    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ;*

    suenos
    __________
    nagly-powrot-do-przeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. rozczuliłaś, i to bardzo!
    To takie cudowne, że chce się dla niej zmienić
    mam nadzieję, że będzie tylko lepiej
    czekam nn<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Johann! Dobry kumpel z niego. Ciekawi mnie, czy jego rola w tej historii ograniczy się właśnie do tego, czy może będzie coś więcej...
    Zawsze zastanawiało mnie, jak można walczyć o życie. Co w takiej sytuacji można zrobić, jak to wygląda. Nie wiem, ale mam nadzieję, że Miriam się to uda, a drobny cud jej w tym pomoże. Bo przecież mimo wszystko ma o co walczyć i do kogo wracać.
    Również za Daniela trzymam kciuki, bo łatwo mu z pewnością nie będzie.
    Mają klimat te Twoje rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudooowne <3 Chce się zmienić, ale coś czuje, że bedzie za pozno. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem!
    No, kochana, powtórzę się po raz kolejny, niemal jak zdarta płyta, ale naprawdę. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak piszesz, jak przedstawiasz nam historię swoich bohaterów. Świetny rozdział!
    Jestem strasznie ciekawa, jak Johann przyczyni się do dalszego rozwoju sytuacji. Bo raczej nie jest tutaj przypadkowo.
    No i Daniel. Widać z każdym kolejnym rozdziałem, że chce się zmienić, że chce coś zrobić nie tylko dla siebie, ale też i dla Miriam. Cóż, jak to mówią trochę starsi, na poprawę nigdy nie jest za późno :) Mam nadzieję, że mu się uda.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie słodziaaaki *.*
    Rozpływam się <333
    Chce więcej,pragnę więcej! <33 XD
    CUDO ❤❤
    Czekam nn <3
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka! :D
    Rozdział bardzo fajny. :D
    Ta końcówka.. Urocza! <3
    Trzymam mocno kciuki za Daniela, wygra z tym paskudnym nałogiem. A z Miriam mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. :D
    Czekam na kolejny <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze że Daniel się w końcu postanowił opamiętać ;V Chwała mu za to.
    Końcówka mnie zauroczyła, ale jestem też nie zadowolona bo strasznie krótko! :(
    Mam nadzieje, że zdrowie Miriam się poprawi :D
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. wreszcie znalazłam czas i wpadłam do Ciebie! :)
    och, ta końcówka była taka urocza i kochana
    czekam na więcej. zdecydowanie potrzebuję więcej! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń