dwudziesty dzień po wypadku
Pięćdziesiątka skoczków siedziała w swoich boxach przy Rukatunturi w mieście Ruka w Finlandii, czekając na wyniki obrad jurorów. Warunki atmosferyczne znów nie rozpieszczały, obstawiano, że drugi konkurs pod rząd się nie odbędzie.
Daniel kończył właśnie piątą rozmowę ze swoim terapeutą. Doktor Solberg konwersował z nim o dosłownie wszystkim, począwszy od tych najważniejszych spraw, kończąc na różnego rodzaju błahostkach. Te rozmowy rozluźniały i wprawiały go w odrobinę lepszy humor. Nie trzymał wszystkiego w sobie.
Myśli o Miriam i o ostatnich wydarzeniach dalej były ciężkim doznaniem, jednakże potrafił sobie z nimi radzić. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
Pięć minut po jego powrocie do szatni Norwegów, Alex Stöckl obwieścił im, że narada się skończyła i konkurs został odwołany. Dodał także, że za dwie godziny mają lot, co oznacza, że w środku nocy znów będą z powrotem w Trondheim.
Osiem godzin potem stawiał pierwsze kroki na Trondheim-Værnes. Przetarł oczy, wzrokiem poszukując swoich kolegów, szczególnie Forfanga. Gdy go odnalazł wraz ze sprzętem, razem udali się do samochodu Tande.
W trakcie drogi praktycznie w ogóle nie rozmawiali, myśli każdego z nich dryfowały w innych kierunkach.
Od rozmowy z terapeutą starszego Norwega minęło kilka godzin, wszelkie pozytywne odruchy uleciały w siną dal. Czuł suchość w gardle, przez jego głowę przemknęła myśl o chwilowym powrocie do starego życia. Dzisiejszy dzień mają wolny, będzie sam... Więc czemu nie może sobie sam pomóc w tejże sytuacji?
Zatrzymał się na parkingu przed blokiem, w którym mieszkał Johann.
- Dzięki - ten mruknął cicho, otwierając drzwi od strony pasażera. Daniel skinął mu w odpowiedzi. Od wypadku Miriam ich relacje stały się... Całkowicie odmienne. Nie wiedział jednak czym jest to spowodowane. Czy powinien to wiedzieć? Nie wiadomo...
Dwadzieścia minut potem był już w swoim mieszkaniu. Ciemność i chłód. Chłód wszelkiego rodzaju, od tego zewnątrz zaczynając, a kończąc na tym w jego sercu.
Opadł bezwiednie na kanapę, zastanawiając się, co może zrobić, aby zagłuszyć myśli mówiące mu o jednorazowym złamaniu reguły.
Jeden raz to tyle co nic - szeptała jego zła część. - Tym razem nikt się nie dowie.
Zgłupiałeś! - wykłócała się ta druga. Wzystko wyglądało jak w kreskówkach, że na jednym ramieniu bohatera znajdowała się malutka postać aniołka, a po drugiej stronie diabła. - Daniel wracaj na ziemię!
Długo to rozważał, długo walczył z myślami i głodem, po czym ostatecznie sięgnął po telefon. 1:38. Nawet nie ruszył go widok swojej tapety - Mir i on, jeszcze pozornie szczęśliwi. Głód go przezwyciężył.
Podobno po trzech tygodniach od 'rozstania' się z czymkolwiek - czy to nałóg, słodycze, czy nawet i internet! - oznacza to, że dana rzecz lub czynność nie jest nam potrzeba. Oh, jak te dwadzieścia jeden dni są ciężkie do przebycia!
Prędko odnalazł numer do Grega i wcisnął "połącz". Nie był w stanie trzeźwo myśleć, czuł, że musi to zrobić. Oh, jak to wszystko potrafi się zmienić w chociażby ułamku sekundy!
Zjawa Miriam zastygła, widząc go, kręcącego się po pomieszczeniu.
Zjawa Miriam zastygła, widząc go, kręcącego się po pomieszczeniu.
- Greg - złowieszczy uśmieszek zagościł na jego twarzy, gdy tylko się połączył.
~ Danny, stary druhu! ~ zaśmiała się osoba po drugiej stronie. Dziewczyna pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć. W ciągu ułamka sekundy zjawiła się przed nim i złapała go za ramiona. Nie zareagował, dalej się kręcił.
- Przejdźmy do konkretów. Potrzebuję amfy.
- Daniel! - krzyczała, licząc, że ten jeden jedyny raz ją usłyszy. - Obiecałeś! Było już tak dobrze!
~ Jak ja dawno tego nie słyszałem z Twoich ust! Ile?
- DANIEL! - ryknęła, licząc, że ten jeden jedyny raz ją usłyszy. Na marne, nie reagował na nic. Jego oczy były... Były przepełnione dzikim pragnieniem. Nie sprostał... Nie da rady.
- Woreczek, jak najszybciej - mówił to rzeczowym tonem. Tego już było za wiele dla ducha.
Podeszła do okna i zrzuciła z parapetu porcelanowe donniczki z kwiatami, które z hukiem rozbiły się o drewniane panele. Tande głośniej przełknął ślinę, zatrzymując się w pół kroku. Powoli obrócił się, szukając źródła tego dźwięku.
Mir nie próżnowała. Dalej chodziła po pomieszczeniu, zrzucając wszystko, co leżało, nie zwracając uwagi na to, ile będzie tego do sprzątania. W sumie to czemu się tym teraz przejmuje? Z szafek i regałów zlatywały książki, a także różnego rodzaju drobiazgi.
Telefon osunął mu się z rąk i opadł na podłogę. Wargi mu drgały, z przerażeniem przyglądał się poczynaniom....w sumie kto to robił? Przecież... Momentalnie się rozbudził. Ona tu jest...
- Miriam... - ukrył twarz w dłoniach, padając na kolana. Z jego ust wydostawał się postrzępiony oddech. Panna Northug trzymała kolejną książkę, która bezwiednie opadła na dźwięk głosu pełnego porażki i bólu.
- Mir, nie potrafię już dłużej... - wydawało się, że płakał... Bo faktycznie płakał. Choć starał się to ukryć. Nie chciał, aby widziała go w najgorszej rosypce.
Smutek, który czuła nie był w stanie do określenia nawet najprostszym słowem, a tym bardziej rozbudowanym porównaniem. Wręcz rzuciła się na niego, a on poczuł ten znajomy chłód, który musiał zastępować najważniejszą osobę jego życia.
- Nie możesz się poddać, Dani - wyłkała, próbując zmusić piekące oczy do płaczu. Jednakże duchy nie posiadały tej zdolności i musiała znieść tenże ból. - Nie możesz ulec słabości, rozumiesz?
- Miriam, jestem słaby. Dałem się omamić szponom nałogu.
Miała zareagować na tę wypowiedź, ale chociażby otwarcie ust przerwał jej gwałtowny świst wiatru, który wzniósł ją do góry, odciągając od ukochanego.
Chłód znikł. Znów czuł się nieswojo, znów odczuwał dobicie i pustkę.
- Miriam... Nie opuszczaj mnie... - podniósł się i zaczął jej szukać. Jej niematerialna postać utrudniała mu to zadanie.
- Miriam, zostań, proszę - jego głos był błagalny, nie mogła go opuścić. Nie mogła teraz odpuścić, po tym wszystkim, co on zdołał przejść oraz po tym, co przeszedł jej duch.
Aida i jej mąż słyszeli dziwne dźwięki dobiegające z sąsiedniego mieszkania. Zapewne tak samo, jak większość mieszkańców kamienicy, w której się znajdowali. Jednakże tak szybko jak się pojawiły, to tak samo zniknęły, więc nikt nie spieszył z reakcją.
- Miriam!
lubię sypać takimi zakończeniami. lubię też się dobijać tą historią.
wiecie co? przytkało mnie, kiedy zobaczyłam taką ilość komentarzy, jak pod ostatnim postem. prawie się popłakałam, haha :( wiecie, ile radości sprawia mi to, że tyle Was to czyta? :') dziękuję!💕
chcę Was zaprosić także na moje inne opowiadania:
Cześć!
OdpowiedzUsuńGeniuszu <3 Dzisiejszy rozdział jest majstersztykiem!
Czytałam jednym tchem i nie mogłam chociaż na moment się oderwać.
Cieszę się, że Mir zareagowała właśnie tak! Bo co ten dupek (Danny wybacz) sobie myślał?! Że amfa go uratuje? Mam nadzieję, że to ostatnia jego chwila słabości. Że następnym razem pieprznie się mocno o coś dla otrzeźwienia. Bo obawiam się, że Mir następnym razem mogłaby mu nie pomóc.
Och, nawet nie wiesz jak bardzo czekam na kolejny :D
Buziaki :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńJeju.. co to się z tym Danielem dzieje..
Okej, rozumiem.. sytuacja go dobija, ale bez przesady! Znów chce chce wrócić do nałogu? Jestem pewna, że na jednym razie się nie skończy.
A Miriam.. no cóż.. sprytny duszek ;)
Pozdrawiam, buziaki ;*
ale że co?
OdpowiedzUsuńdobrze, że w końcu się blondasek domyślił, że w jego mieszkaniu nadal buszuje Miriam. i zorientował się skąd pochodzi ten chłód.
swoją drogą Mir zrobiła mu niezłą rozróbę w mieszkaniu. i dobrze. przynajmniej nam Tande oprzytomniał przed zrobieniem największego głupstwa.
mam nadzieję, że to mu otworzyło oczy na tyle, żeby nie wrócił do nałogu.
czekam na następny! <3
O matko, to jest genialne! *.*
OdpowiedzUsuńDaniel! Bądź twardy, a nie miękki, słyszysz? Nie wracaj do tego! Zrób to dla Mir!
Czekam na next! <3
Buziaki :*
Laczuś kuźwa nie poddawaj się no :(((
OdpowiedzUsuńDasz radę chłopie. Próbuj ile wlezie. Dla niej, dla siebie :((
Dasz radę Blondi ❤
Rozdział perfekto 👌 ❤
Czekam na kolejny <3
Buziaki :***
Geniuszu, moze ja obudz? :"( genialne!!!
OdpowiedzUsuńo cie, co się porobiło!
OdpowiedzUsuńDani nie może do tego wrócić, nie może..
Dobrze, że Mir nad Nim czuwa, gdyby nie ona, pewnie wiadomo by się to skończyło.
Czekam nn! <#
Ja...ale...CO?
OdpowiedzUsuńPrzecież...
Nie jestem w stanie myśli zebrać, o ubraniu ich w słowa nie mówiąc.
Wdech, wydech, spokojnie...
CO TY ZE MNĄ ROBISZ?!
Kopnęłabym go w ten kościsty tyłek! Ale z drugiej strony... Ten podstępny głosik potrafi namieszać. "Tylko raz, to nic, to się nie liczy". Ale nigdy się na razie nie kończy. Jest kolejny i jeszcze jeden, aż nim się człowiek obejrzy znów znajduje się w szponach nałogu. Ale, cholera, ma dla kogo walczyć! I nauczkę też ma. Jako skoczek powinien być przyzwyczajony do przełamywania słabości i ograniczeń.
Brawo dla Mir, bo bez niej to kiepsko by skończył.
(Chyba nie jestem zwolenniczką teorii o 3 tygodniach)
Serce się kraje jak się na nich patrzy.
Rozdział genialny!
Pozdrawiam.
Obudzisz ją w końcu czy znowu duch będzie grasował pp domu? Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, ja nie wiem, jak ty to robisz, ale wręcz przyklejam się do monitora *.*
Kurczę, Daniel, nie poddawaj się chłopie! Ma dla kogo walczyć, a on idzie drogą na skróty. Coś czuję, że to wszystko źle się skończy, że wróci do najgorszego, a drugi raz ciężko będzie wyjść.
Całe szczęście, że Miriam nad nim ciągle czuwa. Kto wie, co by się wydarzyło, gdyby nie ona...
Czekam!
Buziaki :**
Jak dobrze, że Miriam zjawiła się w chwili słabości Daniela. Gdyby nie ona, to Tande na sto procent wziąłby to świństwo. Chłopak musi być silny!
OdpowiedzUsuńNiepokoi mnie to nagłe zniknięcie ducha Mir. Ten świst wiatru, który wzniósł ją do góry chyba nie oznacza tego, co myślę? Nie, nie, nie. Miriam na pewno się wybudziła.
Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Całusy ;*
Hej!
OdpowiedzUsuńJeju, jakie to jest cudne *-*
Miriam to umie wyczuć moment. Dobrze, ze tak zareagowała bo mogło by się to kiepsko skończyć. Daniel znów chciał wziąć. Rozumiem, że mu ciężko, miał chwile słabości, ale on musi walczyć o swoją ukochaną. To, że weźmie nawet ten jeden raz tylko go pogrąży.
Trzeba mu pomóc.
Czekam!
Buziaki :*
Hej kochana, tak jak cie powiadamialamze zjawie sie w wekend tak i jestem.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie to na prawde swietny pomysl i wykonanie jeszcze lepsze.
Daniel,Daniel aj chlopie musisz walczyc, narkotyki ci nic nie pomoga. Mam nadzieje ze do tego nie wroci.
Pozdrawiam :*