czwarty dzień po wypadku
Wariował. To słowo tak bardzo do niego teraz pasowało.
Szalał.
Cierpiał.
Czuł, jak grunt osuwa mu się spod nóg. Z własnej winy? Czy po prostu los postanowił dać mu srogą lekcję życia, karząc bogu ducha winną osobę? W sumie osoby, przecież Mir była w ciąży. Właśnie, była.
Wariował już od czterech dni. Od prawie stu godzin nie tknął tego białego świństwa, które zamiast zabarwić życie zniszczyło je. W środku rozrywało go od środka, ale dzielnie się trzymał. Nie mógł już do tego wrócić. Musiał się zmienić. Dopiero teraz się otrząsnął.
Wariował od kiedy lekarz mu powiedział, że są niewielkie szanse na to, że wyjdzie z tego. Obwiniał się o to, co się stało. Słusznie?
Gdyby go nie zobaczyła w takim stanie, nie wybiegłaby z mieszkania, wpadając pod ten piekielny samochód. Gdyby go nie zobaczyła w takim stanie... Wszystko wyglądało by inaczej. Przynajmniej tak sądził.
Na pewno chodziłaby i rozmawiała, ubarwiając jego świat. Tego był pewien, jak niczego innego. Nadal by z nim była. Czy na pewno byłaby z tego powodu szczęśliwa?
Kocha ją, jak szaleniec. Ona go przecież też... Tyle razy się zapewniali o swoich uczuciach. Ale... Jak bardzo się wzbraniał, że ma wszystko pod kontrolą... Równie mocno wpadał w uzależnienie.
- Koniec z tym - mruknął sam do siebie. Czuł głód, dokładnie tak samo jak poczucie winy, ciążące na nim.
Wyrzucił wszystkie woreczki z niewinnie wyglądającą substancją jakie miał przy sobie. Przy okazji wywrócił dwupokojowe mieszkanie do góry nogami. To w takim stanie spotkała je sąsiadka, chcąca powiadomić go o tym, że Elsa widziała jej ducha, czyli jest z nią gorzej niż potwornie.
Był wtedy w drodze do kliniki odwykowej. Miał motywację, aby z tym skończyć. Jeśli Miriam się wybudzi to chciałby jej przekazać, że jest w stu procentach czysty i że nigdy po to nie sięgnie. Spodziewał się, że czeka go długa droga... Droga, którą zdecydował się przejść. Dla niej.
Czemu w ogóle z tym zaczął? Początki były niewinne - kumple przynieśli trochę na imprezę, aby podkręcić towarzystwo. Spróbował raz, drugi... Spodobało mu się to, że po wciągnięciu kreski czuł się...tak błogo. Był wtedy wolny i beztroski jak dziecko. Z czasem przyszedł głód i uzależnienie... Przed którym próbował się bronić. Z marnym skutkiem.
Trener kadry nigdy w życiu nie widział swojego podopiecznego w takim stanie. Świetnie ukrywał przed nim swoje uzależnienie. Powiedział mu, że jeśli nie jest gotowy, może odpocząć. Ale ten się zaparł, że nie opuści żadnego konkursu. Jego kariera nabierała rozpędu i teraz tak nagle miał się zatrzymać? Nie mógł. To także motywowało go do zerwania z nałogiem. Chciał też jej zaimponować. Chciał jej pokazać, że jest najlepszy. Chociaż w jej oczach zawsze taki był.
Żałował, że nigdy jej nie posłuchał. Używki zagłuszyły wołania najbliższej mu osoby. Tej, która kochała go tak mocno, że była w stanie znosić to wszystko, byleby go nie utracić. I teraz miało go to spotkać? Miał ją stracić z własnej głupoty? Z tego, że w porę się nie opamiętał?
~*~*~*~
Śledził wzrokiem każdy jej krok. Pokłócili się pierwszy raz, od kiedy są razem. Jak to w przypadku każdej pary było to spięcie o drobnostkę. Jednakże nie umiał wyciągnąć sam do niej pierwszy ręki, jeszcze nie teraz.
Czuła na sobie jego wzrok. Stała plecami do niego, wyjmując z szafki książki potrzebne na kolejną lekcję. To była ich pierwsza kłótnia, poszło... Sama nie wie nawet o co. Ale nie umiała wyciągnąć do niego ręki jako pierwza.
Johann stał i przyglądał się tej sytuacji przychylnym okiem. Nie rozumiał, jak jego najlepszy przyjaciel mógł wpakować się z nią w związek. Nie umiał pojąć tego, jak mógł związać się z kimś, kto był dla niego jak siostra.
- Pilnuj jej, proszę - powiedział do Forfanga, gdy tylko zzabrzmiał dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Był wdzięczny losowi za to, że uczęszczał z nią na większość zajęć. On przecież nie mógł, był starszy.
- Tandetny, co się tak obawiasz? Przecież wiesz, że nikt jej nie tknie - wywrócił oczami, a Tande cicho westchnął.
- Nieważne, miej ją na oku.
- Byś ją przeprosił, to nie pierwsza i nie ostatnia kłótnia, poza tym znacie się jak dwa łyse konie i nie wytrzymacie bez siebie więcej niż dzień.
- Umiemy wytrzymać dłużej, przecież wyjeżdżam.
- A ona dzień potem dojeżdża. Tak, jasne, oczywiście, świetnie sobie radzicie na odległość.
Dotarli do sali, w której Daniel miał lekcję historii, klasa Johanna i Miriam była na drugim końcu korytarza.
- Znów się przez Ciebie spóźnię, kiedyś mi za to zapłacisz - pogroził mu ze śmiechem, biegnąc w stronę zamykających się drzwi.
Mir siedziała już na swoim miejscu, przeglądając beznamiętnie swój podręcznik. Miejsce obok niej było puste, więc postanowił tam usiąść. Uśmiechnęła się do niego i miała coś powiedzieć, ale nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność spokojnym, monotonnym głosem. Forfang zdołał tylko odwzajemnić gest ukochanej swojego przyjaciela. Naprawdę ją lubił. Była miła, pomocna...słodka... Ale była dziewczyną Daniela. Poza tym, chyba udawało mu się zdobyć jedną z największych ślicznotek ze szkoły - Celinę. Więc tym bardziej nie mógł tak o niej pomyśleć.
Miriam całą lekcję się zastanawiała, czy na kolejnej przerwie podejść do niego. Nie minęło dużo czasu, posprzeczali się wczorajszego popołudnia, a teraz jest dopiero dziesiąta! Nie za wcześnie?
Na przerwie siedział przy stoliku ulokowanym w pobliżu bufetu. Siedzieli z nim jego znajomi z klasy. Johann szedł wraz z nią, jednak jego celem końcowym były szafki przy których stała panna Robertsen. Banan sam wskoczył mu na twarz, gdy tylko znalazła się w polu widzenia.
Mir podeszła w miarę po cichu do niego. Miała szczęście, że siedział tyłem, a jego koledzy byli tak zajęci, że nie zauważyli nawet, że się pojawiła. Zasłoniła mu oczy i kazała zgadnąć, kto to. Wyszczerzył się, chwytając jej dłonie. Wyglądało na to, że jest dobrze.
hej, cześć i czołem! witam w trójeczce, w której (pewnie jak wszędzie u mnie) za dużo to się nie dzieje xd
nie wiem, co dać tu, w tej notce, więc podziękuję Wam za te wszystkie komentarze, które przeczytałam do tej pory, a uzbierało się ich 33! mój osobisty rekord, jak na trzy posty...:')
miłego popołudnia!
brawo Laczuś pobicia swojej życiówki! aw |
nie wiem, co dać tu, w tej notce, więc podziękuję Wam za te wszystkie komentarze, które przeczytałam do tej pory, a uzbierało się ich 33! mój osobisty rekord, jak na trzy posty...:')
miłego popołudnia!
Może nie dużo sie dzieje i może rozdział nie należy do najdłuższych, ale dawkujesz wiadomosci, dzięki czemu przyjemnie sie czyta i przyjemnie sie wraca:) podoba mi sie jak piszesz!
OdpowiedzUsuńDużo weny!
Buziaki;*
Cześć :D
OdpowiedzUsuńDzieje się pomału :P I dobrze, będzie można dłużej się rozkoszować tym cudownym opowiadaniem :D
Daniel wziął się za siebie i super! Ale szkoda, że dopiero po tragedii. Dzisiaj ani słowa o duchu Mir, więc pewnie w następnym rozdziale dowiemy się co u niej :D
Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój sytuacji.
Pozdrawiam :D :*
Hej :)
OdpowiedzUsuńOderwałam sie od nauki, aby przeczytać Twój rozdział, który wyszedł genialnie! Akcja sie rozkręca, a wiec jest coraz ciekawiej. ;)
Czekam na następny,
Pozdrawiam ;*
Ta kłótnia ta taka typowa dla młodych par :D Zawsze mi się chciało śmiać z takich osób w szkole :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość!
Za dużo akcji na raz wbrew pozorom wcale nie wychodzi na plus. A Ty z każdym rozdziałem stopniowo odkrywasz przed nami zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość. I zaciekawiasz, bardzo. Ja chcę więęęęcej! :D
OdpowiedzUsuńCóż...szkoda, że musiało dojść do tragedii, żeby się ogarnął. Ale przynajmniej uczy się na swoich błędach...zakładając oczywiście, że w tym postanowieniu wytrwa.
Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
Pozdrawiam!
Hejka :D
OdpowiedzUsuńRozdział, jak dla mnie, bardzo fajny. <3
Może i się dużo nie dzieje, ale jak dla mnie to w sumie dobrze. Nie ma co się przytłaczać miliardem informacji w jednym rozdziale. Akcja niech się pomału rozkręca. ;)
Czekam na next i życzę weny ;*
Buziaki ;**
Dzień dobry ^^
OdpowiedzUsuńJak dla mnie (zresztą nie tylko), rozdział jest naprawdę bardzo fajny. To nic, że nie dzieje się zbyt wiele, ale takie części też są poprzednie. A u ciebie wszystko czyta się dobrze, więc... możesz być z siebie zadowolona :)
No proszę, Daniel wziął się za siebie. Szkoda tylko, że żeby to nastąpiło, musiało wydarzyć się coś złego... ale takie momenty bywają najlepszą życiową lekcją. Tylko jak to będzie wyglądało w jego przypadku?
Czekam!
Buziaki :**
Brzydka Jagoda jest dopiero teraz! :C
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :C
Jest Johi, jest banan na ryjku XDD hahah :D
Blondi, czyżby męska duma nie pozwalała mu jej przeprosić :D
Przepiękny ♥
Czekam na kolejny
Buziaki :***
mamy tutaj doskonały przykład tego, że ludzie chcą się zmienić dopiero po tym, gdy stanie się coś strasznego. ale lepiej późno niż wcale, prawda? trzymam za niego kciuki, aby udało mu się raz na zawsze wyjść z nałogu. i oczywiście trzymam kciuki, aby dziewczyna się obudziła (chociaż mam dziwne przeczucie, że trochę sobie jeszcze na to poczekamy, ale cóż, przekonamy się). :)
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona. Oczywiście jak najbardziej pozytywnie, Twój styl pisania od razu mnie urzekł, a Tande i Miriam sprawili, że od razu się w nich zakochałam.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że wpakowałaś Mir w wypadek, ale pomysł z nią balansującą między zaświatami a naszym światem mnie urzekł. Podobnie jak wątek ich szkolnej miłości ;)
Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój akcji. Mogłabyś mnie informować na tt? @juti_volley