środa, 13 lipca 2016

dwudziesty czwarty - ostatni

Powoli podniosłam powieki. Wystarczająco długo milczałam, a on mówił, jak do ściany. Wystarczająco dużo usłyszałam, aby mieć przed sobą obraz najprawdziwszej prawdy. Co rzecz jasna nie oznacza, że podjęłam decyzję... Nadal do końca nie wiem, co powinnam zrobić.
Ostrożnie przekręciłam głowę, aby móc na niego spojrzeć. Nadal trzymał moją dłoń, a jego wzrok skupiał się na mojej twarzy. Uśmiechał się blado, a w jego oczach było widać ślady łez.
- Przepraszam, Mir... Postąpiłem wbrew Twojej woli... - chciał się podnieść. Fakt, przecież powiedziałam, że...że nie chcę nikogo widzieć.
- Zostań... Już wszystko wiem.
Byłam słaba i to, że w ogóle cokolwiek powiedziałam było cudem. Ale to usłyszał, widziałam jego reakcję na te słowa.
- Słyszałaś... - szepnął niepewnym tonem, nerwowo przełykając ślinę.
- Wszystko - westchnął ciężko, spuszczając wzrok. Teraz to obie jego dłonie trzymały jedną z moich. Zmusiłam swoje mięśnie do pracy i przyłożyłam drugą z nich na nie.
- Nie przemęczaj się - poprosił, przysuwając się jeszcze bliżej. Prychnęłam cicho. Dużo razy robiłam coś wbrew wszystkiemu, więc dla mnie to żadna nowość.
Powinno mnie odrzucać na sam jego widok, prawda? To on mnie skrzywdził tak mocno, że byłam bliska śmierci. Okłamał mnie. Całe nasze nieszczęście zostało zapoczątkowane przez jego osobę...
Ale nie potrafię. Teraz, kiedy wszystko się rozjaśniło... Zdecydowanie nie jestem w stanie. Nie potrafię go zranić, zostawiając go na pastwę losu. Widzę, jak to przeżywa. Widzę jego zmianę... Ale tych szans dawałam mu już tyle... Czy na tę też się zbiorę?
Aczkolwiek nadal nie jestem pewna w swoich poczynaniach. Nie umiem też przejść obojętnie wobec tego wszystkiego, co działo się przed wypadkiem... Sześć lat to naprawdę szmat czasu...
- Powinnaś odpoczywać - szepnął, wyswabadzając jedną z dłoni i nieśmiało przemierzył opuszkami palców długość mojego przedramienia.
- Chcę, abyś tu został, Daniel. Został i... i już mnie nie opuszczał - na jego twarzy zakwitł najpiękniejszy uśmiech, jaki dane było mi kiedykolwiek w życiu zobaczyć. Moje serce zmiękło, dając z siebie wszystko. Uśmiech, który utwierdzał mnie, że to, co było między nami jest nie do zniszczenia...

Poprosiłam Daniela, aby Johann pojawił się wtedy, kiedy będzie mógł. Chciałam usłyszeć jeszcze raz to wszystko, tym razem z jego ust. Musiałam być w dwustu procentach pewna. Na sto już byłam.
Cóż, musiałam trochę poczekać, ale było mi to na rękę.
Tande naprawdę się starał. Spędzał ze mną każdą możliwie wolną chwilę. Wrócił do treningów, przygotowuje się także do startu w kolejnym konkursie.
- Dlaczego nie potrafisz postąpić inaczej, Miriam? On Cię zniszczył, nie widzisz tego? - był wściekły, dało się to wyczuć z odległości kilometra. - Czy musisz umrzeć, abyś w końcu zrozumiała, jak jest?
- Ale ja wszystko rozumiem, Johann. I wszystko też widzę. Jedyną osobą, która tu szkodzi jesteś Ty. Byłeś, może nawet i jesteś naszym przyjacielem, a jak robisz? Postępujesz jak jego całkowite przeciwieństwo.
Dobrze mi się wydawało, czy gdyby nie świadomość, że jesteśmy w szpitalu, to coś złego by się tu stało? Forfang jak widać nie znosi porażek...
- Chronię Cię przed najgorszym, a Ty tego nie widzisz - szepnął, zaciskając palce na mojej dłoni.
- Niby przed czym chcesz mnie chronić?
Nim odpowiedział, w jego oczach ujrzałam cień wrogości.
- Przed Danielem - stara śpiewka. Znudzi mu się ona kiedyś, czy będzie tak gadał do końca świata?
- Teraźniejszy Daniel i Daniel przed wypadkiem to dwie całkiem różne osoby.
- A co, jeśli robi to po to, aby zamydlić Ci oczy? - tak naprawdę nie myślałam o tym, ale... Chyba by tego nie zrobił, co nie? Przecież nadal pamięta, jak skończyła się poprzednia próba...
- Nie zrobiłby tego - próbowałam brzmieć pewnie. Aby nie dać się zagiąć jakiemukolwiek jego słowu. - Ludzie się zmieniają.
- Ale tacy jak on nigdy. Alkoholik zawsze zostaje alkoholikiem, nawet jeśli nie pije. A ćpun zawsze będzie miał piętno ćpuna.
- Nie mów tak - syknęłam.
- Nie chcesz przyjąć do siebie prawdy, filtrujesz wszystkie informacje.
Tego już było za wiele... Nie wiedział praktycznie niczego. Był świadomy tylko tego, co wówczas mu powiedziałam i tego, co ujrzał. Więc jak śmie tak twierdzić?!
- Ty nic nie wiesz, naprawdę - poczułam, że zbiera mi się na płacz. Nie teraz, Miri, nie teraz...
Przed wypowiedzeniem kolejnego oszczerstwa powstrzymało go otwarcie drzwi. Przeniosłam na nie wzrok. Daniel...
- O wilku mowa - prychnął, opadając na stołek, znajdujący się przy moim łóżku. Skrzyżował dłonie na piersiach i przyglądał się Tande, który wchodził do środka. Cmoknął mnie w czoło, po czym zajął miejsce na skraju łóżka, wpatrując się w Forfanga.
- Nie powinnaś mu na to pozwalać. Nie po tym - młodszy z moich towarzyszy przeniósł na mnie wzrok. Dłoń Daniela odnalazła moją i nieśmiało splotła nasze palce razem. Wewnętrznie piszczałam z ogarniające mnie euforii, aczkolwiek zewnętrznie wolałam pozostać bez jakiejkolwiek emocji.
- Przestań się wpieprzać w nie swoje życie - Tande o dziwo pozostawał spokojny... Nie to, co Johann.
- Będę, bo nie potrafisz dbać o nią i o to, co dla Ciebie zrobiła - wstał z taboretu i ruszył w stronę wyjścia, nie mówiąc ani słowa pożegnania.
Panowała między nami cisza, słychać było nasze oddechy i odgłosy zza drzwi. Zero aparatur. Jest ze mną teraz na tyle dobrze, że ich nie potrzebuję. Niedługo też mam opuścić szpital... Ma być dobrze, prawda?
- Nie jest w stanie pogodzić się ze zbliżającą się porażką... Ale ta wściekłość na mnie przekłada się na jego lepsze wyniki - próbował wyciągnąć z tego jakieś dobro?
Spojrzałam na niego zaskoczona, a ten się uśmiechnął, przybliżając się bardziej. Jego ramiona szczelnie mnie objęły, a moje serce załomotało.
- Będzie dobrze, prawda? - spytałam, przenosząc dłonie na jego ramiona. Uśmiechnął się słodko, przyciągając moją twarz bliżej swojej. Oddech momentalnie uwiązł mi w gardle, a rozwarte oczy obserwowały jego poczynania. Jego nos trącił mój, po czym...jego wargi musnęły moje.
- Zrobię wszystko, aby było jak najlepiej.


to tak. mamy ostatni rozdział. też nie mogę uwierzyć, ze dwadzieścia cztery tygodnie tak szybko zleciały! w niedzielę epilog i... oficjalnie żegnamy się z losami Miriam, Daniela i Johanna. :'( 
w ogóle miałam dodać to rano, ale... wyleciało mi z głowy, haha XD 

10 komentarzy:

  1. Jezus Maria. Płaczę znowu. Jak to szybko mija... pamiętam jeszcze, jak mi spojlerowałam na DM o Danielu, a to było jeszcze grubo przed publikacją...
    Pewnie, że będzie dobrze! Kochają się, szaleją za sobą, więc musi być dobrze. Mam nadzieję, że Miriam też jest tego samego zdania. Jezu, znowu mam gulę w gardle wtf. Potworze.]
    Nie wyobrażam sobie Johiego takiego wściekłego, no ale to już moje wyobrażenie. Dla mnie to taka... wiewiórka XDDDD Dosyć. Ale im namieszał. Co za patafian!!! Do Celiny, smarku. Tu się nie mieszaj. Do Celiny albo do mnie.
    Nie mogę uwierzyć, że to prawie koniec. Serio. Jestem ciągle rozwalona 23, a teraz doszedł do tego i 24. Mogę tylko zgadywać, co kryje za sobą epilog. No i... żałuję, że nie umiem napisać długiego i zajebistego komentarza, który pokazałby, jak kocham tych bohaterów i tego bloga. Wiem! Ułożę mowę pożegnalną na niedzielę. Taką, na jaką zasługują, o!

    Zawsze tutaj pisałam, że czekam na kolejnym, ale... chyba nie chcę tego epilogu. Chyba jeszcze nie dojrzałam do tego :(

    Kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jakiś czas temu cieszyłam, że do końca została połowa, a teraz? Ten czas tak szybko minął. ;c Ja nie chcę, aby to opowiadanie się skończyło! Tak bardzo je lubię! Nawet kocham! ❤
    Ten rozdział jest genialny. Tak, jak wszystkie, które się na tym blogu pojawiły. Nie wiem czy ja już to wspominałam, czy też nie, ale uważam, że masz ogromny talent.
    Cieszę się, że Miriam poniekąd wybaczyła Danielowi. A Johann... No cóż, miałam nadzieję, że coś zrozumie i się zmieni, ale jak widać nic takiego się nie stało.
    Nie chcę niedzieli. :c
    Dużo weny życzę i mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać jeszcze jakieś Twoje opowiadanie.
    Ściskam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Jeeej.. ale dlaczego to ostatni rozdział? :(
    Znów się wzruszyłam, naprawdę.
    Mam nadzieję, że w epilogu będzie jakiś ślub czy coś. Bardzo byśmy chcieli, chyba wiesz o tym :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku w końcu się układać zaczęło :((
    zaczną nowe, lepsze życie i to jest najważniejsze
    bez rozdrapywania błędów przeszłości
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie chce końca ������
    Rozdział cudowny ��
    Nic nie kombinuj w epilogu bo ��
    Czekam ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć :D
    Dobrze tak Johannowi. No bo co on sobie myślał? Wredna, samolubna świnia.
    Daniel się zmienił i koniec. I będą teraz żyli długo i szczęśliwie :D Ja to wiem i koniec :P
    Podsumowanie opowiadania zostawię sobie na epilog :P Nie chcę epilogu :( tak bardzo lubię tą historię :( Musisz? Nie chcesz napisać jeszcze kilku rozdziałów? :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Jak to ostatni rozdział? Żartujesz sobie teraz czy co? Ja nie chcę końca tej historii... :(
    Wszystko zaczyna się powoli jakoś układać. Szkoda, że dopiero teraz. Daniel się zmienił, a Johann oberwał za sobie. I bardzo dobrze! Należało mu się, bo co niby sobie myślał?
    Mam nadzieję, że epilog będzie miał to szczęśliwe zakończenie :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!
    Ja się nie zgadzam! :(((
    Żaden koniec :((
    Domi błagam powiedz, że to spóźnione prima aprilis :((
    Takie piękne❤
    Takie cudowne ❤
    Łezka mi się w oku kręci ❤
    Czekam ❤
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. dobra, ty płakałaś u mnie, a ja u Ciebie XDD :C W poprzednim trochę bardzo, ale zostało mi to do tego.
    Ale cieszę się, że Miri wybrała Daniela. No cóż... Ranił ją i to przez niego wylądowała w szpitalu i straciła dziecko, ale on się zmienił. Zrozumiał wiele spraw. I to mnie cieszy. A Forfang niech spada XD
    Czekam na ten epilog, chociaż nie chce końca :CCC
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciuuuu :D
    Świetny rozdział! Nawet nie wiesz, jak usatysfakcjonowałaś mnie tym, że poszłaś w stronę Daniela, a nie Johanna ^^ Zawsze wierzyłam w Tandego i wiem, że wszystko będzie dobrze już :)))
    Czekam z niecierpliwością na epilog :)
    Bardzo trudno będzie się pożegnać z losami Miriam, ale mam sporo Twojej twórczości do przeczytania, więc się nie żegnamy :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń